Nie było mnie tu blisko dwa tygodnie. Nie, nie rzuciłam gotowania, ani blogowania... Przerwa spowodowana była... remontem. Odkąd mamy swój własny kąt(nieduży, ale wreszcie nasz!) remontujemy, ile się da :) Zaczęliśmy od wymiany okien, a to wiąże się z mega dezorganizacją i bałaganem. Na tych naszych kilku m² jest to nie lada wyczynem. Potem malowania, przemeblowania... Ciągnie się to w nieskończoność. Robota i tak szła sprawnie, bo mąż mądrze oddelegował mnie na wieś do mojej mamy. Wracałam tylko, by wybrać kolory farb i brakujące meble.
A jak już byłam u mamy, to grzechem byłoby gotować, skoro mama mnie wyżywi, jak za dawnych czasów. Na wsi odpoczywałam, bawiłam się z chrześniakiem i jego braciszkiem, plotkowałam z ciotkami, trochę grillowaliśmy o tym w następnym wpisie) i stwierdzam, że to najlepsze wczasy, jakie sobie można wyobrazić :)
Dziś kilka fot, byście zobaczyli, że naprawdę byłam w raju :)
Uwielbiam mamusiowy tarasik... Codzienne posiłki na dworze, dzień zaczęty od picia kawy, pośród wielu kwiatów, ptasich treli i radosnych krzyków dzieciaków... Czasami dobrze wyprowadzić się na kilka dni na wieś... Pełen relaks, bez internetu i nadmiaru tv. Życie jest piękne, tyle Wam powiem :)
O.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz