Podczas porządków w gratach na wsi natrafiłam na mega urządzenie. Pamiętałam je z dzieciństwa. Pomagało czasem "lepić" uszka przed Świętami. Moje rosjoznawcze z wykształcenia i pasji oko zauważyło, że na urządzeniu tym wygrawerowana jest cena w... rublach :D Okazało się, że sprzęt został przywieziony wieki temu ze Związku Radzieckiego. Pomyślałam więc, że przetestuję na nim klasykę rosyjskiej kuchni, czyli pielmieni. Posiłkowałam się lekturą, coby nic Wam nie nazmyślać w przepisie. Korzystałam z trzech książek, które możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej: