zwany także faworkami. To już taka wieloletnia tradycja, że zawsze w karnawale robię chrust. Pierwszy zrobiłam na I roku studiów, dlatego śmiało mówię, że to wieloletnia tradycja ;) Zawsze korzystam z jednego przepisu. W zależności od ilości chętnych na faworki, podwajam lub potrajam składniki.
W tym miejscu serdecznie pozdrawiam Elunię, która bywała moim faworkowym pomocnikiem! ;)
Podstawowy przepis wygląda tak:
- 2 szkl. mąki
- 4 żółtka
- szczypta soli
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżka spirytusu
- 3/4 szkl. gęstej śmietany
- 2 kostki smalcu
- cukier puder
Do miski wsypujemy wszystkie składniki i zagniatamy ciasto. Najważniejsze, by później rozładować na nim swoje negatywne emocje i mocno ubić gotowe ciasto wałkiem. Należy uważać, by wałek był sprawny i nikogo nie uszkodził(!). Tak ubite ciasto dzielimy na 4 części, rozwałkowujemy i wycinamy paseczki, które dziurawimy w środku. Zawijamy faworki tak, by były piękne i smażymy na roztopionym smalcu. Gotowe posypujemy cukrem pudrem i obżeramy się :D
Ciasta może wydawać się mało, ale porcja gotowego chrustu jest całkiem pokaźna!
Zdjęcie ostało się jedno z lichymi kilkoma faworkami. Reszta się zbyt szybko zjadła...
Smaczności!
O.
jak robiłam chrust kilka dni temu to wpadł mi pomysł: by ktoś zorganizował pokaz kulinarny. Np. 20 kobiet robiących chrust i ich sposoby zagniatania ciasta. U mnie w domu chłopaki mają ubaw jak tłukę ciasto, niektóre panie rzucają ciastem o blat- też ciekawe. Ciasteczka łatwe i nie rozumiem sama siebie że robię je tylko raz w roku
OdpowiedzUsuńJajks, wyglądają zabójczo, mimo ze po tegorocznym tlustym czwartku powinnam miec zakaz w ogole patrzenia na chrusty..;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj widziałam filmik, gdzie były podobne chruściki :P
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, będę zaglądać częściej! :*
obserwujemy?
http://jagoodoowoo-fashionismypassion.blogspot.com/