Specem od pizzy w naszym domu jest P. Ja nigdy w życiu nie zrobiłam ciasta drożdżowego. Boję się go jak diabli. Ale od czego jest maszyna do chleba? Postanowiłam w ramach niespodzianki zrobić mężowi pizzę. Pomyślałam jednak, że nie będę robić mu konkurencji i zrobię calzone. Niby pizza, a jednak nie klasyczna.
Przepis ma pyszne ciasto "maszynowe" znalazłam tu: http://mojewypieki.blox.pl/2009/02/Calzone.html
Wygląda on tak(w kolejności wrzucania do maszyny):
- ciepłe mleko 250ml
- oliwa z oliwek 2 łyżki
- sól 1 łyżeczka
- mąka pszenna (u mnie najzwyklejsza 550) 450g
- suche drożdże 1 paczuszka
Ciasto wyrobiło się na programie TEIG - wyrosło pięknie.
Ręce miałam czyste, a ciasto wyglądało niezwykle.
Nadzienie stanowiło to, co akurat było w lodówce, czyli:
kiełbasa - 2 pętka
pieczarki - 350g
cebula - 1 duża sztuka
czosnek - 2 ząbki
pomidor - 1 duży
żółty ser - starkowane wie garści
przyprawy - wedle gustu(u nas sól, pieprz ziołowy, bazylia)
Podsmażamy wszystko - oprócz sera ;) Ciasto dzielimy na 4 części, każdą rozwałkowujemy na kółeczka. Na każde ciastowe kółko kładziemy farsz, posypujemy serem(o czym ja oczywiście zapomniałam i dokładaliśmy na wierzch upieczonego Calzone), składamy jak dużego pieroga. Wierzch smarujemy białkiem, posypujemy przyprawą i wsadzamy do pieca na ok 30 minut.
Polecam!
Mniam!
W moim domu to danie zajmie ważne miejsce w menu. Robi się szybko(dzięki pomocy maszyny), nadzienie można zrobić ze wszystkiego, co się lubi, a efekt końcowy jest oszałamiający - przynajmniej dla mnie :D
Smaczności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz